Frosti w swoim najnowszym mixtejpie "One Foot Out" bezkompromisowo obnaża prawdę o polskim rapie. Artysta od lat próbuje przebić się do mainstreamu, lecz mimo niezaprzeczalnego talentu jego kariera w kraju nigdy nie nabrała rozpędu. Winą za to obarcza machinę fonograficzną, która nie dba o rozwój twórczy raperów, a jedynie chce na nich zarobić. Czy Frosti w końcu znajdzie wymarzone miejsce na szczycie, czy może na zawsze pozostanie outsiderem? Jego najnowsza płyta pokazuje, że mimo wielu rozczarowań wciąż wierzy w siebie i nie boi się mówić prawdy. Cała historia zaczyna się w nie tak dawnych czasach - na ulicznych podwórkach...
Raperzy zdradzeni przez wytwórnie
Frosti w swoim najnowszym mixtejpie "One Foot Out" ostro krytykuje polski przemysł fonograficzny. Zdaniem rapera, wytwórnie traktują artystów instrumentalnie, dbając jedynie o zysk, a nie ich rozwój.
Frosti sam przekonał się o tym na własnej skórze. Po nieudanych kontraktach z dużymi labelami Prosto i Def Jam, wraca do grania na własną rękę. Jak twierdzi, mainstreamowe wytwórnie porzucają artystów, jeśli ci nie odniosą natychmiastowego sukcesu.
"Jebać polski Def Jam i Prosto Label. Rucham te ugody, co miały mi zamknąć gębę" - rapuje z goryczą Frosti. Choć branża fonograficzna przynosi ogromne zyski, o artystach myśli się w niej krótkoterminowo - zauważa.
Po ponownym usamodzielnieniu się Frosti może tworzyć bez kompromisów. Ale jego krążki nigdy nie zdobędą masowej popularności - przewiduje autor tekstu.
Frosti nie chce iść na kompromisy
Frosti mógłby zwiększyć swoją popularność, gdyby poszedł na pewne ustępstwa - twierdzi autor. Jednak raper w swojej twórczości stawia na szczerość i bezkompromisowość.
Gdyby chciał, mógłby nagrywać pod dyktando wytwórni. Te podsuwałyby mu trendy podkłady i proponowały modne, "zasięgowe" współprace z innymi artystami.
Frosti jednak tego unika. Chce pozostać wierny sobie - kontynuować tworzenie mrocznego, ulicznego rapu. Dlatego sam finansuje swoje projekty i nie ulega pokusom łatwej popularności.
Niestety przez to jego muzyka pozostanie niszowa. Masowy sukces wymaga pewnych ustępstw - konstatuje autor. Frosti jednak woli pozostać niezależny.
Zmiana stylu nie wchodzi w grę
Frosti od początku kariery rozwija swój specyficzny, mroczny styl. Teraz - mimo braku szerszego sukcesu - nie zamierza go zmieniać.
Nie chce też ulegać obecnym trendom i nagrywać pod publikę. Krążek "One Foot Out" to kolejny rozdział jego konsekwentnie realizowanej wizji.
Czytaj więcej: Malik eksportowy towar: polski raper w studiu słynnego producenta
Polski mainstream nie dba o artystów
Według autora tekstu, polski przemysł muzyczny skupia się na zysku, nie dbając o rozwój artystów.
Producenci wykonawczy chcą jak najszybciej zmonetyzować nowe gwiazdy. Traktują je jak nośniki aktualnych trendów, które mają przyciągnąć słuchaczy.
Nie interesuje ich indywidualność czy oryginalność artystów. Liczą się tylko łatwe do sprzedania kawałki - twierdzi autor.
O artystach w głównym nurcie nikt nie myśli jak o artystach, tylko nośnikach popularnych trendów i tego, co polski odbiorca zrozumie, łyknie i przede wszystkim kupi - pisze.
Czy to coś wielkiego, czy zwykły singiel?

Nowy album Frostiego "One Foot Out" to zbiór kawałków - niektóre świetne, inne słabsze. Nie jest to spójne arcydzieło - ocenia autor.
Może jednak w dobie singli i kultury streamingu spójność albumu schodzi na dalszy plan? Najważniejsze są pojedyncze hity - zastanawia się.
Pojedynczy numer | Liczba odtworzeń |
Urodziłem się w moshpicie | 1,5 mln |
Chciałeś to masz, Kubuś | 800 tys. |
Być może więc dla Frostiego sukces niektórych singli ma większe znaczenie niż oceny całego albumu - podsumowuje autor.
Bit prosto z podwórka niczym moshpit
Krążek "One Foot Out" to mieszanka undergroundowego rapu, bitów z blokowisk i elektroniki - ocenia autor.
Za produkcję odpowiadają Francis i Pedro, tworzący mocne, agresywne brzmienie. Przywodzące na myśl koncerty i "moshpity" - stąd porównanie do muzyki graner w klubach.
Teksty Frostiego również czerpią z rapowego PODZIEMIA i opowiadają o codziennej walce o przetrwanie na ulicy.
Całość brzmi surowo i bezkompromisowo. Brak tu ustępstw na rzecz radiowej papki - chwali autor.
Powrót do korzeni
Album "One Foot Out" to powrót Frostiego do korzeni - ulicznego, nieoszlifowanego stylu, z którego się wywodzi.
To świadomy wybór. Po rozstaniach z dużymi wytwórniami Frosti postanowił na nowo zdefiniować swoją twórczość i wrócić do punktu wyjścia.
Dlatego na krążku słychać wpływy rapu, elektro i blokowiskowych podkładów - wszystko, co stanowiło muzyczną dietę Frostiego w młodości. Brzmienie jest nieoszlifowane, za to autentyczne - podsumowuje autor.
Życie da jeszcze szansę na arcydzieło
Czy Frosti kiedyś nagra swój wymarzony, idealny album? Autor artykułu jest dobrej myśli.
Nawet jeśli "One Foot Out" nie jest arcydziełem, Frosti nadal ma potencjał, by je stworzyć. Wielokrotnie udowadniał już swój talent.
Teraz, uwalniając się od wytwórni, będzie mógł skoncentrować się na własnej, niezależnej twórczości. Być może właśnie ta droga zaprowadzi go do wymarzonego celu - spekuluje autor.
Trzyma kciuki za dalszą karierę utalentowanego, lecz niedocenianego w kraju rapera. Wierzy, że najlepsze jest jeszcze przed nim.
Podsumowanie
W swoim najnowszym projekcie „One Foot Out” Frosti miota gromy na polski przemysł muzyczny. Artysta zarzuca wytwórniom zaniechanie i dbanie tylko o zysk, a nie rozwój ich podopiecznych. Raper sam doświadczył tego ze strony dużych labeli i teraz wrócił do tworzenia na własną rękę. Nie ustępuje jednak w kwestii stylu, nadal prezentuje mroczny, bezkompromisowy rap z blokowisk. Frosti świadomie rezygnuje z potencjalnego, szerszego uznania na rzecz autentyczności – album „One Foot Out” to kolejny rozdział jego suwerennej twórczości.
Autor tekstu nie ukrywa, że kolejna płyta Frostiego to przede wszystkim zbiór niezależnych kawałków, wśród których są absolutne hity, ale i słabsze numery. Niemniej jednak nie ma to większego znaczenia w dobie singli i pojedynczych streamów. Dla Frostiego punktem zwrotnym może teraz okazać się odejście z korporacyjnych wytwórni – być może właśnie na własnej drodze znajdzie inspirację do nagrania wymarzonego arcydzieła, które ugruntuje jego status jednego z najbardziej utalentowanych, acz niedocenianych polskich MC’s.
Na „One Foot Out” Frosti wraca do swoich korzeni. Słychać tu mieszankę agresywnego rapu, elektroniki i garage'owych basów – wpływ ulicznych podwórek, na których się wychował. Album ma w sobie tym samym ducha moshpitu – brzmienie jest nieoszlifowane, ale przy tym pełne energii i autentyczności. Frosti pozostaje tu wierny sobie, swojemu stylowi i żadnej wytwórni.
W oczach autora Frosti wciąż ma potencjał na stworzenie prawdziwego arcydzieła, idealnej płyty – być może tym razem uwolnienie się od korporacyjnych wpływów pozwoli mu na maksymalne skupienie się na muzycznej wizji i jej spełnienie. Czas pokaże.